W czasie epidemii powstały cztery pełne humoru utwory rapowe, których twórcami są osoby z niepełnosprawnością i asystenci. Pojawiły się one w nurcie ogólnopolskiego łańcucha wsparcia pod tytułem: #hot16challenge. Członkowie L’Arche Śledziejowic i Gdyni określili okoliczności wirusa: „Sytuacją nieciekawą”. A jednak, życie we wspólnotach L’Arche w czasie epidemii wydaje się właśnie bardzo interesujące. W melorecytacjach dowiadujemy się, co ludzi motywuje, a czego im brak. To ciekawe, zwłaszcza że, ogarnia nas druga fala COVID-u.
Ciekawy jest rozwój konwencji „challengowych utworów. Inicjatywę podjęła Wspólnota w Poznaniu. Jej głównym bohaterem i narratorem jest Ela, jedna z delikatniejszych pod względem zdrowia osób z niepełnosprawnością w tej wspólnocie. W tle pokazują się inne osoby, które uczestniczą w jej życiu. Ustami asystenta Macieja, Ela opowiada o swoim życiu. Jako drugi, pałeczkę przejmuje nominowany Wrocław. Mikrofon należy tu również do asystentki, ale w narracji jest dużo więcej aktorów pierwszoplanowych: grają bez słów, ale współgrają ze słowami. Oni są autorami scenariusza, który układa się w piosenkę. Nominowana jako kolejna, Wspólnota w Warszawie, układa swój scenariusz już trochę inaczej. Bohaterami, którzy mają głos i akcję są zarówno domownicy z niepełnosprawnością jak i asystenci. Melodia czasami rwie się i łamie, ale opowieść trwa. Narracja spięta jest w finale misją L’Arche na kolorowych prostokątach. Ostatni rap jest najbardziej artystycznym bałaganem. Powtarzane hasła wydają się być kreowane głównie przez osoby z niepełnosprawnością i do nich należy scena. Montaż trzeba przypisać asystentom, ale nie zaznaczają się mocno na planie. To owoc zmieszania starego wina z nowym: twórczość członków z niepełnosprawnością najstarszej wspólnoty w Śledziejowicach i asystentów z najmłodszej, w Gdyni, którzy przybyli w ramach studyjnej wizyty.
Warto zaznaczyć, że izolacja obowiązywała Fundację L’Arche w niejednakowym stopniu, bo tylko te formy wsparcia w l’Arche, które są DPS-ami, to znaczy tylko cztery domy spośród siedmiu, były poddane najostrzejszym restrykcjom, polegającym na niemożliwości wyjścia poza teren placówek i niemożliwości odwiedzin ze strony krewnych i przyjaciół.
A zatem, na czym skupia się narracja?
L'Arche Poznań
Asystent Maciej wczuwa się w wewnętrzny świat Eli, interpretuje go: „Jestem Ela […] zlewy wycieram – Arkę wybieram”. Ela wybrała, wybiera Arkę. Czy osoby z głębszą niepełnosprawnością intelektualną dokonują wyboru zamieszkania w L’Arche? Czy zawsze trwają przy tej decyzji, kiedy ich sytuacja zmienia się wraz z zaawansowanym wiekiem, pogorszającym stanem zdrowia? Są przecież i tacy, którzy zmieniają miejsce. Co jest znakiem wyboru? Czy wystarczy aktywność i uśmiech. Ela, z pozoru tak ograniczona w działaniu, robi wiele rzeczy. Ma dodatkowo swoje preferencje: „O, nie, herbata owocowa – jej nie znoszę!” i nie zawaha się ich zaznaczyć.
Jest jeszcze inny aspekt związany z decyzją, chodzi o wybór zaangażowania asystentów: „To ja cię wybrałam, do swojego świata cię zaproszę”. Niektórzy asystenci przeżywają swoje zaangażowanie jako odpowiedź na zaproszenie osoby z niepełnosprawnością do uczestnictwa w jej życiu. Słyszymy wzmocnienie tego wezwania: „Gdy ciebie nie ma wokół, to umieram”. Niektóre osoby są na tyle zależne w codziennym funkcjonowaniu, że nie mogłyby żyć samodzielnie, ale nie tylko o to chodzi. „Dusić będę cię w radości geście” oznacza przecież bliską więź, serdeczność, radość spotkania. To pozytywna motywacja: wzajemne relacje przyjaźni. Jest też pomoc, motywowanie asystentów: „Ja was wspieram” – tak Maciej odczuwa obecność Eli, choć może ktoś by powiedział, że żyje ona w swoim świecie i raczej sama przyjmuje wsparcie.
Zaangażowanie w relację idzie dalej, sięga intymności wiary: „Czy spytałeś dzisiaj Boga, co ja w życie Twoje wnoszę”. Ela wie, że jest darem dla innych, dla asystentów. Pytanie jest imperatywem. Nakazuje uświadomić sobie, nie tylko, co dajesz, ale co otrzymujesz. Zapytać o to Boga, autora naszej rzeczywistości z niepełnosprawnościami. Zacząć od tego pytania.
L'Arche Wrocław
Wrocławska twórczość jest utkana z ładnie zmontowanych obrazów, pokazujących jak domownicy spędzają czas izolacji, jakie mają upodobania i talenty. Kto zna domowników, niejeden raz się uśmiechnie z celnego wyboru scenek i szczegółów. Bywa wesoło, ale i nie jest łatwo, jak można się domyślać. W małych społecznościach domowych skazanych na siebie już dość długi czas powstawały napięcia i siadały nerwy. Bardzo cenne okazało się położenie domu i wewnętrzny ogród, taras, gdzie można odpocząć także od siebie, zrobić kółko na rowerze. Niektórzy asystenci pozostawali w domach ponad miesiąc. Wymuszony był podział zadań na wewnętrzne i zewnętrzne. Duża dojrzałość i duża odpowiedzialność na stosunkowo młodych barkach asystentów i obu dyrektorów. Brawo!
Wśród różnych trudności jest przekonanie: „Razem tutaj się wspieramy. […] Jesteśmy tutaj wielką rodziną”. Rodzina siada przy wspólnym stole, owszem, nie bez napięć, ale i w tej sytuacji wspólnota nadal jest miejscem świętowania i … przebaczenia. Z nich płynie siła na przetrwanie przeciwności. Wielka rodzina sięga też poza ogrodzenie posesji. Są to adresaci westchnienia: „Strasznie za wami tęsknimy”. To ci, którzy dzwonią, skype’ują, przynoszą maseczki, pieniądze, są zmiennikami asystentów. Dzięki wzajemnym więziom: „Do życia mamy duże chęci” i dzięki żywym tradycjom duchowym, które budują wewnętrzną siłę. Od tego życia, czasem postawionego na głowie – w głowie się kręci. Marzeniem jest wolność – tymczasem przeżywana solidarnościowo – „Wolność: kocham i rozumiem”.
L'Arche Warszawa
Dom w Warszawie-Radości nie jest domem pomocy społecznej i dlatego nie został poddany surowym restrykcjom. Mieszkańcy mieli więcej swobody. Aura już letnia i utwór ma pogodny nastrój, harmonizując z nazwą dzielnicy. Poznajemy z imienia domowników: Elę, Asię, Agnieszkę i Bartka oraz ich cechy charakteru, ulubione aktywności. Odkrywamy, co każdy z nich wnosi do wspólnoty, czym służą sobie nawzajem: grą na flecie, śpiew, zapraszaniem na śniadanie, wymyślaniem imion, uśmiech, mówieniem komplementów, rozbawianiem, obieraniem ziemniaków. Jest pewnie i wiele innych. Asystenci dostrzegają te drobiazgi, perły codziennego życia. Widzimy je w pełnej odsłonie: spacery, gotowanie, posiłki, sport, twórczość artystyczną, modlitwę. (Nie)zwykłe życie z osobami z niepełnosprawnością intelektualną, nasza (nie)codzienność przeżywana wspólnie. Wspólnie w domu i wspólnie z innymi wspólnotami Federacji L’Arche. Ciekawe, że członkowie z niepełnosprawnością wspólnoty warszawskiej wypowiadają już z francuska nazwę Federacji, podczas gdy we Wrocławiu i Poznaniu trudno zmienić Arkę na L’Arche.
L'Arche Śledziejowice i Gdynia
Sytuacja z powodu zamknięcia i zagrożeń nieciekawa, a jednak ludzie czują się bezpieczni i nie pozostawieni sami sobie. To wyzwala wiele wdzięczności. W śledziejowickim wykonaniu słyszymy bogatą litanię podziękowań adresowanych do: lekarzy, pracowników, pielęgniarzy, terapeutów, youtuberów, kaznodziejów, wojska, darczyńców, kurierów, dostawców. Oprócz wdzięczności jest także „wielki szacun” za to, że wszyscy dzielnie służą.
Izolacja staje się też okazją do pokazania nowej twarzy pracowników i terapeutów. Piosenka nie wyjaśnia, na czym nowość polega, ale można się domyślać, że to twarz zatroskana i przyjazna, może trochę mniej wymagająca, może mniej zaznaczająca odmienność roli…? Jest także wdzięczność do asystentów z Gdyni, którzy „nas rozpogodzili”, współautorów filmiku – „wspólnego wielkiego czynu”. To jest bogactwo móc się wzajemnie odwiedzać i spotykać, choć droga przez całą Polskę. Cenne jest poczucie przynależności do jednej arkowej rodziny. Najstarsi i najmłodsi arkowicze w Polsce życzą sobie: „Niech Arka się rozszerza, niech płynie tu i tam”. Tymczasem zaczęła już płynąc blisko Bałtyku, w Gdyni.
Odpowiadanie na wyzwania włączenia się poprzez filmiki w ogólnopolskim nurt solidarności z wszystkimi zmagającymi się z trudnościami i tymi najbardziej obciążonymi pracą i służbą, było dobrą zabawą dla ludzi we wspólnotach. Cenne jest dla nas mieć udział we „wspólnym wielkim czynie” #hot16challenge.